Quantcast
Channel: Pulpozaur » Criminal Minds
Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Zepsute umysły (Criminal Minds, S10E03–10)

$
0
0

Artykuł zawiera spoilery.

How people treat you is their karma; how you react is yours. – Wayne Dyer

… zepsute umysły przestępców, rzecz jasna. Criminal Minds nie zepsuło się w ogóle. No, może prawie w ogóle.

Nim mój ulubiony procedural powróci na ekrany po przerwie świątecznej, postanowiłem zdać krótką relację z odcinków, które mieliśmy okazję oglądać jesienią. Pojawiło się w nich bowiem kilku przestępców naprawdę pokręconych i kilka fabuł naprawdę intrygujących – a to właśnie te elementy przyciągnęły mnie kiedyś do serialu. Myślę, że pisanie scenariuszy do procedurala to ciężki kawałek chleba, zwłaszcza na etapie sezonu dziesiątego: trzeba się chyba zdrowo napocić, żeby wcisnąć coś oryginalnego w ciasne, sztywne ramy. Zabójcze umysły nie zawsze sobie z tym radzą, czasem popadają w sztampę, ale nauczyły się przynajmniej nie kombinować zanadto z postaciami. Skoro udało się stworzyć drużynkę, którą widzowie od tak dawna nieodmiennie chcą oglądać, wrzucanie na siłę dramatycznych wątków osobistych mogłoby się okazać katastrofalne w skutkach.

Kto chce być Doktorem Manhattanem?

Fot. CBS

Fot. CBS

A Thousand Suns to jedna z tych fabuł, które w każdym innym proceduralu znalazłyby się w finale sezonu, ale w Criminal Minds mogą się przydarzyć w zwyczajnym, „środkowym” odcinku. Katastrofa samolotu i porwanie kolejnego przez terrorystę to w USA chyba ciut drażliwy temat, ale też bez wątpienia popularny. Ten widowiskowy odcinek stanowił coś w rodzaju chrztu bojowego dla Kate, która – jak się dowiedzieliśmy – straciła bliskich w atakach z jedenastego września, więc zetknięcie z podobną tragedią wystawiło ją na ciężką próbę. Koniec końców oczywiście poradziła sobie świetnie, ale dobrze było tak szybko zobaczyć jej wrażliwą stronę – od kilku sezonów błyskawiczne uczłowieczanie nowych członków drużyny stało się standardową praktyką scenarzystów. No i dobrze, w proceduralu nie ma przecież czasu na długie budowanie postaci.

Jeśli chodzi o samą fabułę, to znakomicie zaprojektowano zagadkę odcinka – początkowo wydaje się, że chodzi o atak pociskiem ziemia-powietrze ze strony grupy paramilitarnej, następnie odkrywamy udział jednej z pasażerek w zamachu, aż wreszcie dzięki geniuszowi doktora Reida docieramy do hakera-maniaka, opętanego ideą dorównania… Oppenheimerowi, jednemu z twórców bomby atomowej. Ów ostatni zwrot akcji był zresztą najmniej udanym elementem A Thousand Suns, bo rozbijanie samolotów jakoś mnie nie przekonuje jako ekwiwalent eksplozji atomowej, a i nagła wiedza Hotcha na temat projektu Manhattan wydała mi się wyciągnięta z kapelusza. Na szczęście sam rozmach opowiadanej historii trochę złagodził zawieszenie niewiary i w ostatecznym rachunku byłem z odcinka bardzo zadowolony.

Gdy swędzi i piecze, ja się… nie leczę

Fot. CBS

Fot. CBS

The Itch mnie skrypnił. I przeraził. I to bynajmniej nie mężczyzną torturującym ofiary przy użyciu insektów, ale raczej informacją, że istnieją fora internetowe i grupy wsparcia UTWIERDZAJĄCE chorych ludzi w przekonaniu, że ich paranoiczne złudzenia są prawdą. I don’t want to live on this planet anymore. Horror psychologiczny, jaki wyziera z tego odcinka, jest dla mnie naprawdę mocny. Wyobraźcie to sobie: tracicie rozum, a wasze otoczenie, zamiast pomóc, celowo pogłębia wasze zaburzenia. Przerażające. Tym bardziej, że mamy okazję przedstawicieli takiej grupy „wsparcia” w The Itch zobaczyć i są to jednostki naprawdę głęboko zaburzone. Owady pod skórą, kawałki szkła w ciele, ciągłe mycie rąk i stosowanie kremów, pomaganie seryjnym mordercom… Temu ostatniemu trochę nawet współczułem, nie panował nad swoją chorobą i to z jej powodu zabijał – ale to go, rzecz jasna, nie usprawiedliwia.

Odcinek miał jeszcze dwa elementy warte wspomnienia. Pierwszy to niespodzianka w postaci Françoisa Chau w jednej z ról trzecioplanowych – mam do tego aktora sentyment, bo grał w Zagubionych jedną z bardziej tajemniczych postaci, naukowca Pierre’a Changa. Element drugi to zaskakująco poruszający wątek pani kierującej grupą „wsparcia”, u której zaburzenia psychiczne wywołane zostały śmiercią dziecka, i która w toku fabuły zaczyna w końcu przepracowywać traumę. Dobra psychologia i dziwaczne zbrodnie – za to lubię ten serial!

Pudło

Fot. CBS

Fot. CBS

Boxed In mnie zawiodło, jak zresztą większość odcinków halloweenowych w tym serialu. Tak, ja rozumiem, że krypne święto z pozoru dobrze się zgrywa z klimatem Criminal Minds, ale no właśnie – z pozoru. Niedawno w artykule o tegorocznych Christmas specialach Pirjo słusznie zauważyła, że trudno pokazać na ekranie święta Bożego Narodzenia, nie popadając w słodko-głupawą sztampę. Podobnie rzecz się ma z Halloween: praktycznie nie da się wycisnąć autentycznej grozy z święta pełnego przebranych dzieciaków i cukierków. A mimo to Zabójcze umysły próbują…

No cóż, jak spadać, to z wysokiego konia. Historia o szaleńcu zamykającym chłopców na rok w skrzyni niewątpliwie miała potencjał. Położyły ją jednak dwie rzeczy. Po pierwsze – zbyt wydumane motywacje zbrodniarza, czyli zarazem sztampowa i mało wiarygodna historia o okrutnych rodzicach. Po drugie – niewystarczająco szczęśliwe zakończenie, bo co z tego, że ocalono drugiego porwanego chłopca, skoro po odcinku zostaje w pamięci głównie potworny los pierwszego, przez rok trzymanego w skrzyni? Pisząc historie, w których ofiarami są dzieci, trzeba szczególnie uważać, by nie przybić widza za bardzo. Mam poczucie, że nawet uroczy wątek poboczny Hotcha, kupującego synowi zabawkową głowę Dartha Vadera, nie złagodził drastycznego wydźwięku odcinka.

Kopciuszek: historia prawdziwa

Fot. CBS

Fot. CBS

If the Shoe Fits to odcinek nietypowy, bo biorący się za bary z tematem baśniowym. I to w dodatku całkiem udany! Dziewczyna, która w odpowiedzi na tragiczne wydarzenia z przeszłości zamyka się w fantazji o byciu księżniczką z bajki, to intrygujący pomysł – i jestem w stanie uwierzyć w to, że na próby rozbicia iluzji reaguje wściekłością tak wielką, że aż prowadzącą do morderstwa. Nieco bardziej naciągany (bo zbyt wyraźnie zaczerpnięty z baśni) wydaje mi się but na obcasie jako narzędzie zbrodni. Za to Reid miał okazję zostać Księciem z Bajki! Tak czy siak, nim dotarliśmy do wątków księżniczkowych, odcinek całkiem długo wodził nas za nos, podsuwając fałszywe tropy, m.in. o zabójcy motywowanym orientacją seksualną ofiar. Nie ma to jak dobre, skomplikowane śledztwo!

Znacznie ciekawszy był poboczny, osobisty wątek JJ, której syn zaczął zadawać niewygodne pytania o ciocię Rosaline, która popełniła samobójstwo. Irracjonalna złość JJ na matkę, która temat z dzieckiem porusza, od razu pokazała, że za próbą ochronienia syna przed straszną prawdą kryje się tak naprawdę niegotowość agentki do zmierzenia się z bolesnym tematem. Potrzeba było dopiero pogrążonej w szkodliwej iluzji morderczyni, by JJ uznała, że może jednak warto stawić czoła prawdzie. Dobre przesłanie.

#SelfieKiller

Fot. CBS

Fot. CBS

Ilekroć Criminal Minds bierze się za tematy związane z nowymi mediami, chichoczę przed ekranem. Myślałby kto, że scenarzyści to ludzie całkiem solidnie zorientowani w ludzkich sprawach – ale nie, są uroczo nieporadni, gdy przychodzi im się zająć internetem czy komórkami. Nie chodzi o to, że Hashtag jakoś spektakularnie pomylił fakty na temat technologii, tylko o rażąco płytkie podejście do tematu. W serialu, który na co dzień zajmuje się portretami psychologicznymi, prostackie potraktowanie kwestii młodych ludzi z obsesją na punkcie sieci społecznościowych musi razić. W mordercę, którego ego łechce popularność na Twitterze, mogę uwierzyć, ale już na widok ran na ciele ofiary ułożonych w kształt znaczka „#” parsknąłem śmiechem.

Ale odkładając tę kwestię na bok – był to raczej solidny odcinek poświęcony kwestii narcyzmu i jego szkodliwości społecznej. Właściwie to aż dziwne, że prawdziwi mordercy „nakręcający się” zainteresowaniem mediów jeszcze nie skorzystali na serio z potencjału sieci społecznościowych. Może dlatego, że są z reguły samotnymi ofermami? A może to tylko kwestia czasu? W końcu w dzisiejszych czasach, dzięki Facebookowi i Twitterowi, można wywołać panikę łatwiej niż kiedykolwiek przedtem, a w dodatku pozorna anonimowość sieci prowokuje ludzi do bezczelnych i agresywnych zachowań względem innych – co, jak pokazał odcinek, może rozdrażnić czułych na punkcie własnej samooceny potencjalnych morderców. Groźna perspektywa.

Na marginesie wspomnę o mojej najmniej ulubionej parze serialu, czyli Dereku i Savannah, którzy w tym odcinku jakoś wyjątkowo mało mnie irytowali. Może dlatego, że udało im się wreszcie rozwiązać trapiący ich związek problem z brakiem czasu?

Kto walczy z potworami, niechaj baczy, aby sam nie stał się potworem

Fot. CBS

Fot. CBS

The Boys of Sudworth Place to, niestety, przeciętny odcinek o pedofilii. Kilka podrośniętych ofiar zboczeńca porywa go i torturuje – niby ciekawa moralnie sytuacja, ale zrealizowana jakoś bez polotu. Żaden z bohaterów nie zapada w pamięć, a i zwroty akcji ani nie szokują, ani nie przekonują. Nawet ujawnienie, że jeden z chłopców po traumatycznych doświadczeniach sam został pedofilem – co jest bardzo rzadkie, ale niestety się zdarza – zrobiło na mnie niewielkie wrażenie. Aktorzy nie udźwignęli po prostu trudnego tematu.

Niewiele więcej mogę na temat odcinka powiedzieć. Właściwie jedynym interesującym elementem był Derek Morgan, który sam, jak pamiętamy, był niegdyś molestowany. Obawiałem się trochę, że twórcom zabraknie wyczucia i przy każdej historii o pedofilach będą na siłę „odpalać” traumę Dereka (jak Mistrz Gry „odpala” wady postaci w niektórych grach RPG). Tymczasem kwestię rozwiązano ze smakiem – oczywiście, pokazano nam smutek agenta, ale finał odcinka pokazał, że Derek zdołał przekuć bolesne doświadczenie w silną motywację do czynienia dobra. Jak wyjaśnił Kate – „Nie uwierzysz, ale takie sprawy właśnie należą do lepszych. Masz świadomość, że zbrodniarz nikogo już więcej nie skrzywdzi”. Good for you, man. Good for you.

Nie każdy jest kowalem własnego losu

Fot. CBS

Fot. CBS

Fate wyjątkowo mnie poruszył. Po części dlatego, że zahaczył o nienawistne mi klimaty korporacyjne, pokazując m.in. wyjątkowo nieznośną panią menedżer, a po części, bo dotknął kwestii wolnej woli. Ilekroć seryjnym mordercą jest w serialu kobieta, prezentowana historia jest ciekawa – każdy z tych (rzadkich przecież) przypadków jest na swój sposób wyjątkowy. Tym razem dostaliśmy panią, która w wypadku samochodowym doznała uszkodzenia mózgu i od tej pory nie panuje nad swoimi emocjami, zabijając w napadach gwałtownego gniewu. Pomijając już nawet to, że wcielająca się w rolę zabójczyni aktorka dobrze się spisała i wzbudziła moje współczucie, trudno mi też jednoznacznie potępić osobę, która nie panuje nad sobą. Jest chora, zaburzona i choć nie zwalnia jej to z odpowiedzialności, to uraz mózgu stanowi jednak potężną okoliczność łagodzącą. A także zmusza do zastanowienia nad tym, na ile nasze wybory naprawdę są świadome i dobrowolne. Skoro wystarczy uszkodzić system nerwowy, by zrobić z człowieka mordercę…

Tyle główna fabuła. Gwiazdą odcinka był jednak Rossi, który po dłuższym czasie dostał znów wątek osobisty. Bardzo lubię tego bohatera: ma w sobie spokój i siłę okraszone poczuciem humoru, a także ogromne doświadczenie zawodowe. Dobrze się też dogaduje ze wszystkimi – od razu, z miejsca zaprzyjaźnił się z Kate. Tym razem odkrywamy, że starszy agent… ma córkę. Jak na fabułę zamkniętą w jednym odcinku wątek ten zrealizowano zaskakująco dobrze. Taka jest chyba zaleta posiadania w serialu dojrzałych postaci – zamiast spanikować i zmarnować jedyną szansę na nawiązanie relacji z dzieckiem, Rossi pod koniec odcinka melodramatycznie dociera w pędzie na lotnisko i mówi dokładnie to, co powiedzieć należało. Staje się częścią życia córki, o której istnieniu nie wiedział. Brawo! Mam nadzieję, że wątek jeszcze w Criminal Minds powróci.

W rodzinie nikt nie ginie?

Fot. CBS

Fot. CBS

Amelia Porter, odcinek zamykający przedświąteczną część sezonu, był niestety mniej udany od poprzednika, ale i tak okazał się ciekawy. Psychopata tuż po wyjściu z więzienia morduje swego ojca i porywa dwoje nieletnich członków rodziny – dobry punkt wyjścia. Nieco gorzej poszło z rozwinięciem tematu. Odcinki skupiające się na osobie przestępcy zamiast na śledztwie, rezygnujące ze (stanowiącego sedno serialu!) profilowania psychologicznego na rzecz ciągłego pokazywania nam zbrodniarza, działają w Zabójczych umysłach tylko wtedy, gdy sam złoczyńca jest osobą ciekawą. Tu mamy do czynienia z człowiekiem prostackim, małomównym i, szczerze mówiąc, mało groźnym. Można było to zrobić znacznie lepiej.

Była to w gruncie rzeczy historia o jednostce z góry przegranej – o psychopacie niezdolnym do zmiany, zainteresowanym tylko powtórzeniem zbrodni, za którą pierwotnie został skazany. Może stąd nad odcinkiem unosiła się atmosfera wtórności? Znacznie ciekawszy okazał się drugoplanowy wątek Hotcha, który po rozstaniu z Beth (zaraz, dlaczego to się stało poza kadrem?) trochę jakby oklapł i dopiero podstęp Rossiego sprawił, że nasz dzielny agent ponownie zaczął randkować. Zamykająca Amelię Porter scena w barze fajnie pokazała przyjaźń między obydwoma mężczyznami po przejściach oraz zręcznie wprowadziła sympatyczną, bystrą, zabawną Audrey. Może wreszcie pojawi się w serialu para, której będę mógł kibicować?

Fot. CBS

Fot. CBS

Criminal Minds
S10E03: A Thousand Suns, emisja: 15.10.2014
S10E04: The Itch, emisja: 22.10.2014
S10E05: Boxed In, emisja: 29.10.2014
S10E06: If the Shoe Fits, emisja: 5.11.2014
S10E07: Hashtag, emisja: 12.10.2014
S10E08: The Boys of Sudworth Place, emisja: 19.11.2014
S10E09: Fate, emisja: 26.11.2014
S10E10: Amelia Porter, emisja: 10.12.2014


Viewing all articles
Browse latest Browse all 10